To trudny dla mnie wpis. Emocjonalnie trudny, podsumowujący refleksyjnie i zamykający pewien etap w moim życiu… choć gdy o tym myślę, to nadal “kręci mi się łza w oku”… i być może tak już zostanie.
Efekt tego “podsumowania” to narzędzie, dzięki któremu wiem, co zrobię, gdy następnym razem będę w podobnej sytuacji.
9 lat powstawało to nagranie.
Powstało z bólu, bezsilności, cierpienia. Z codziennego zmagania się z wizją terminowej choroby, ale i zaklinania rzeczywistości, i wiary, i nadziei… ale tym razem ta historia zakończyła się śmiercią.
Chciałoby się coś zrobić, aby uratować chorą osobę – co można?
Co mogę zrobić patrząc na umierające dziecko?
Gdzie ten spokój, który znika, gdy patrzysz jak śmierć sączy się kolejnymi kroplami kolejnej kroplówki? No gdzie?
I co zrobić z tą bezsilnością, złością, gniewem, buntem, bólem, frustracją, jeszcze większą bezsilnością, i większym cierpieniem, krzykiem do Boga, nienawiścią, płaczem, łkaniem, stresem, chronicznym stresem…?
Wypadające włosy, wymioty, słabość… Im bardziej widać objawy choroby, jak trudno uwierzyć w wyzdrowienie…
A może lepiej nie myśleć, unikać, wycofać się, założyć zbroję na serce i zamknąć się w swojej skorupie? Nikt nie chce doświadczać bólu i cierpienia – łatwiej uciec w nieczucie, ale takie zamrożone serce długo wraca do rzeczywistości…
Dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego dziecko? A co ono jest winne?
CZY WARTO TŁUMACZYĆ SOBIE, INNYM – DLACZEGO?
Bo wirusy, bo geny, bo tak czasami jest, bo Bóg, bo Dusza, bo misja, bo karma, bo konsekwencje, bo grzechy, bo toksyczne środowisko, bo ludzie, bo jedzenie takie, bo powietrze, bo szczepionki, bo pestycydy, bo stres, bo nowe wirusy, bo mało ruchu, bo… powodów może być nieskończenie wiele.
Pytania o przyczynę są ważne, ale dla każdego indywidualnie, bo z nich wynika to, co można dalej.
Wyrzuty niewiele wnoszą. Rozładowują emocje, które trudno wyrazić, bo nie wypada, bo jak tu i co myśleć, gdy lekarze już wydali wyrok, powiedzieli kiedy i czego się spodziewać, bo statystyka.
POZORY. Wbrew pozorom, to dobra informacja, bo chora osoba wreszcie może zacząć robić to, co naprawdę ważne. Bliscy chorej osoby mogą też się zatrzymać i zobaczyć, co dla nich jest ważne? Może lepiej na chwilę się zatrzymać i wspólnie spędzić więcej czasu?
Umieranie uczy pokory.
Moje doświadczenie z umierania kilkunastoletniego siostrzeńca było trochę jak „Płaczącego Mnicha” z przypowieści. Niby rozumiem co się dzieje i dlaczego, a jednak łzy same płyną.
I ból najbliższych. I nie ma tutaj dobrych rad dla nikogo. Najlepszą rzeczą, którą można wtedy zrobić, to pogodzić się z tym w kontekście własnych przekonań, wierzeń i wartości. Pogodzić się z tym, że jesteśmy czymś więcej niż nasze ciała i logiczny rozum, i że mamy wolną wolę, ale nie tą z dorastającego, logicznego rozumu, ale tą z Duszy.
Chyba, że ktoś wierzy, że nie ma Duszy.
9 lat temu wiedziałem, co mogę zrobić, dla cierpiących osób, które chcą pomóc swoim chorującym bliskim. Tak długo to we mnie dojrzewało… a może tak długa była moja żałoba?
Nie wiem.
“Uzdrawianie na Odległość. Złote Światło” tworzyłem z myślą o osobach, które chcą wesprzeć swoich chorujących bliskich. Medytacja trwa prawie 37 minut i jest w formacie Mp3 do pobrania:
pełny opis “Uzdrawianie na Odległość”